poniedziałek, 16 grudnia 2019

"Cena związku" recenzja filmu "Historia małżeńska" (2019) reż. Noah Baumbach


"Historia małżeńska" (2019)
reż.:Noah Baumbach
dystryb.: Netflix / Gutek Film


Cena związku

Jak wiele zyskujemy wchodząc z kimś w relację na całe życie? Jak wiele tracimy? Czy zawsze bilans zysków jest na naszą korzyść? A może tylko tracimy? Związek - czy to sformalizowany, czy też nie - jest pasmem ustępstw czy tego chcemy, czy nie. Czasem za te ustępstwa płacimy największą cenę: kobiety w imię dobra rodziny biorą się za wychowanie dzieci porzucając kariery w kluczowych momentach. Faceci ciągną często dwa, a nawet trzy etaty, żeby rodzinie żyło się lepiej. Jedna strona nie rozumie drugiej: faceci nie rozumieją, że wychowanie dzieci to praca 24/7, a kobiety nie potrafią zrozumieć, że praca i ciągły stres mogą powodować chroniczne zmęczenie, którego skutki są nie tylko doraźne, ale także długoterminowe. I w atmosferze nieustannego niezrozumienia wtłacza się teraz instytucję rodziny, która coraz mniej znaczy oraz dwoje ludzi, którzy coraz częściej są po prostu mniej lub bardziej ukrytymi narcyzami. 



Ludzie z XXI wieku nie muszą iść na kompromisy, bo jeśli nie podoba im się usługa telefonii komórkowej, to zmieniają dostawcę. Ludzie XXI wieku coraz rzadziej idą na kompromisy, a przecież o to chodzi w związkach. Gdy dochodzi do poważnej rozbieżność zdań (i wcześniej nie doszło do morderstwa) zazwyczaj zapada decyzja: „musimy się rozejść”. Często też pewnie pada stwierdzenie „Musimy to zrobić z godnością, aby nie skrzywdzić przy tym dziecka/dzieci”. Na zapewnianiach się jednak zazwyczaj kończy.

Tylko prawdziwie silne charaktery przetrwają to sądowne mocowanie liny, kłótnie o szczoteczkę do zębów oraz przedmioty, które za Chiny ludowe komuś się nie przydadzą, ale walka o nie jest jak obrona Częstochowy. Skrajne sytuacje wzbudzają w ludziach instynkty drzemiące w nich od dawna - atawistyczne pragnienie walki o swoje, o „ja” nie tylko to materialne, ale także duchowe, czyli „ego”. Często to walka po trupach do celu.

Noah Baumbach kapitalnie rysuje nam postaci rodem z XXI wieku, dając o nas świadectwo dużo bardziej rzetelne niż niejeden behawiorysta. Dramat rozgrywa się tutaj wewnątrz głównych bohaterów, a mistrzowsko zrealizowane sceny dialogów i monologów pozwalają nam wejść w głąb umysłu Nicole i Charliego. I trudno jest tutaj spróbować odpowiedzieć w jednym słowie na pytanie: po czyjej stronie opowiada się twórca„Frances Ha”. Obie postaci są piękne i obrzydliwe zarazem. Zmysłowe i oziębłe, czułe i obojętne wobec partnera. Jak dla mnie rola Scarlett Johanson zasługuje na statuetkę bez sprawdzania wyczynów innych pierwszoplanowych aktorek. Adam Driver mniej, choć rola też świetna.

Są dwa takie momenty w tym filmie, które zasługują na analizę. Pierwszy z nich to scena kłótni, która kończy się przeprosinami i wyrażeniem skruchy. To perfekcyjnie zarysowany schemat słownej sprzeczki na noże, a są w niej takie elementy jak: rosnące napięcie sięgające zenitu, po którym zazwyczaj facetowi puszczają nerwy oraz przeświadczenie obu stron, że to, co w złości się powiedziało nie jest prawdą. Słowa jednak padły, dziura w ścianie pozostała i gdy przyjdzie opieka społeczna to zapyta „co tutaj się stało”?. Druga świetna scena to monolog prawniczki Nicole. Norah w kilku trafnych zdaniach pointuje rolę mężczyzny i kobiety w społeczeństwie. Co ma do tego Maryja i Jezus? Zobaczcie koniecznie.

Co po tej bitwie pozostanie? Gruzy, na których trzeba odbudować swoje życie. To jednak nie koniec świata. „Co nas nie zabije, to wzmocni” - mówi porzekadło. Baumbach świetnie to pointuje. Kameralne i kapitalne kino!
9/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz