poniedziałek, 2 grudnia 2019

Pokaż mi piętro, na którym mieszkasz, a powiem ci kim jesteś - recenzja filmu "Parasite" (2019) reż. Joon-ho Bong

Parasite (2019)
reż.: Joon-ho Bong
dystryb.: Gutek Film

(Uwaga, ta recenzja może zostać potraktowana jako spoiler) Z dystrybutorami bywa różnie. Zdarza się, że w zapowiedzi film jest blockbusterem, a rzeczywistość jest jak zakupy na Aliexpress - fajnie to to wygląda tylko na zdjęciach. Co ja Wam będę tłumaczył, sami dobrze wiecie... Gutek Film nie rzuca jednak słów na wiatr. Nie ma bowiem ani krzty przesady w twierdzeniu dystrybutora, że „Parariste” to "Filmowa petarda tego roku”. Film Bong Joon-ho nieprzypadkowo położył samego Tarantino na łopatki i zdobył Złotą Palmę. To inteligentne i wyrafinowane kino, zupełnie jak jego bohaterzy. Południowokoreańska rodzina klepie biedę z nędzą spoglądając na ulicę z poziomu -1. Ta perspektywa pozwala im widzieć jak bardziej zamożniejsi oddają mocz do rynsztoku, a gdy miasto zalewa wielka woda ich toaleta zamienia się w gejzer. 



Biedni nie znaczy jednak, że głupi. Rodzinka doskonale wie na przykład jak ukraść sygnał wi-fi. Gdy wywęszy okazję, aby przytulić trochę grosza od bogaczy stworzy niebezpieczną sieć poleceń, która wysiuda dotychczasowych zaufanych pracowników prezesa Parka. Zrobią to, warto podkreślić, z niesamowitym wyrafinowaniem. Gdy do cna familia Gi-taeka wykorzysta swój pasożytniczy („Parasite” to w tłumaczeniu „pasożyt” właśnie) potencjał i jak pijawka zacznie wysysać krew z niczego nie podejrzewającej rodziny bogaczy okaże się, że nie tylko oni przyssali się do tego „ciała”. Okaże się, że ten schludny i perfekcyjny dom ma też swój poziom -1. 

Intryga w tym filmie jest zbudowana po mistrzowsku. Perfekcyjnie przygotowane sceny wzruszają, mrożą krew w żyłach, a może przede wszystkim śmieszą. W tym całym dramatycznym wymiarze jest to także film komediowy, ale śmiejemy się tutaj przez łzy. Do perfekcji dopracowany jest też element, który zaważy na rozwoju wypadków: chodzi o odzyskanie utraconej godności przez głowę rodziny, a ta godność wyrażona jest poprzez metaforę (metonimię) zapachu. Gorszy sort pachnie „metrem” i „starą szmatą”. To wielkie kino i nawet nie przeszkadza ta melancholijna końcówka, która przywodzi mi trochę na myśl kino bollywoodzkie. Niestety film już został w Ostrowie pokazany w ramach Dyskusyjnego Klubu Filmowego "Na wolności" i na razie nie ma widoków na ponowny seans, ale jeśli tylko znajdziecie gdzieś ten tytuł, to obejrzyjcie koniecznie. Z taką doskonałością to nawet nasze „Boże Ciało”Janka Komasy może mieć pod górkę. 

9/10 (a nawet 9,5/10)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz